Książki filmy gry figurki
„Dying Light The Following Enhanced Edition” to specjalne wydanie zawierające podstawową wersję gry z jej aktualizacjami oraz nowym mocno rozbudowanym dodatkiem. Zdecydowałem się na podzielenie recenzji, czyli podobnie jak podczas omawiania „Far Cry 3”. Zaprezentowany tytuł został wydany przez firmę Warner Bros. Interactive Entertainment, natomiast jego producentem jest dobrze znane wszystkim polskie studio Techland.
Rozpoczęcie wątku fabularnego ma niezwykle dynamiczny i pełen napięcia przebieg. Fikcyjne miasto Harran owładnięte tajemniczym wirusem przeistaczającym mieszkańców w oszalałe bestie walczy ze skutkami epidemii. Nadchodzące wielkimi krokami Światowe Igrzyska Atletyczne miały przynieść temu miejscu mnóstwo pozytywnych opinii, stało się jednak inaczej. Poznajemy tu sylwetkę Kylea Cranea człowieka zatrudnionego przez organizację GRE, aby odszukać plik zawierający formułę potrzebną do wyprodukowania antidotum, które skradł miejscowy watażka obwiniający wspomnianą instytucję o śmierć swojego brata Hassana. Kadir Sulejman alias Rais to wyjątkowo niebezpieczny przeciwnik mający w swoich szeregach dużą ilość najemników. Skok spadochronowy nie należy do udanych, nasz bohater zostaje pogryziony i tak jak reszta ocalałych jest zmuszony używać specjalnej antyzyny opóźniającej proces przemiany. Szczepionkę dostarczają oddelegowane wojskowe samoloty transportowe. Łut szczęścia sprawia, iż ratuje go waleczna Jade, niestety podczas akcji ginie jeden z biegaczy, bliski znajomy dziewczyny. Kyle obciążony poczuciem winy, pragnie pomóc grupie, jednakże cały czas musi kontynuować główną misję, szybko zdaje sobie sprawę, jak małe znaczenie dla władz ma pozostała przy życiu ludność cywilna.
„Dying Light” wykorzystuje „Chrome Engine” szóstej generacji, zaprojektowane lokacje cieszą oko, mobilizując nas do podziwiania wspaniałych wschodów i zachodów słońca, a także zróżnicowanego budownictwa slamsów oraz uroków klasycznej architektury Starego Miasta. Występują tu zmienne warunki pogodowe, 24-godzinny cykl dobowy, poranna mgła, nocny deszcz, którego krople stukają w dachy pobliskich zabudowań. Te wszystkie elementy dodatkowo połączone z porywistym wiatrem kołyszącym roślinnością, unoszącym piasek bądź porozrzucane gazety potrafią stworzyć wyjątkowy nastrój. Oprawa dźwiękowa nie odbiega standardem od tego, co mamy możliwość zaobserwować, okrzyki zombie, wystrzały, energiczna muzyka występująca w newralgicznych momentach została dopasowana wręcz idealnie. Polskie dialogi prezentują poprawny poziom poza głosem głównego bohatera trochę niepasującym do postaci Kylea Cranea. Tytuł oferuje poziom rozwoju znany choćby z gier RPG. Specjalne drzewko umiejętności podzielono na cztery części. Przetrwanie jest pierwszym segmentem, dzięki któremu nauczysz się handlu oraz wytwarzania podstawowych narzędzi przydatnych podczas wędrówek, poznasz także sposoby kamuflażu. Zwinność odpowiada za unikanie wrogich ataków, szybsze poruszanie i lepszą regenerację zdrowia. Siła zwiększa wytrzymałość, uskutecznia sztukę walki poprzez oszczędność oręża, umożliwiając ciche eliminacje przeciwników. Poziom legendy gwarantuje dalszą naukę pod warunkiem, że przynajmniej jedno drzewko zostanie rozbudowane na maxa. Dowolna eksploracja otwartych przestrzeni sprawia autentyczną radości, „Dying Light” ma wspólne elementy ze starszym „Dead Island”, ale również wiele różnic, największą z nich będzie niewątpliwie sposób poruszania wykorzystujący dyscyplinę sportu zwaną parkourem. Dalekie skoki i spektakularne wspinaczki to codzienność ludzi pracujących w roli biegaczy ich bezcenne umiejętności niejednokrotnie ratują życie. Przemieszczanie się po dachach okolicznych zabudowań gwarantuje odrobinę spokoju, spacerując ulicami, długo nie pożyjemy. Noc szczerze mówiąc, lepiej przeczekać wykorzystując do tego Bezpieczne strefy, w pierwszej kolejności należy je oczyścić i zabezpieczyć. Zainstalowane tam mocne ultrafioletowe światło skutecznie odstraszy nocne potwory. Nasz bohater, spotykając Przemieńca, potrafi być mocno przerażony, z trudem przełyka ślinę, efekt jest naprawdę powalający.
Oprócz zadań fabularnych do wykonania pozostaje wiele wątków pobocznych stanowiących mocny element rozgrywki mający ułatwić życie mieszkańcom, jak i nam samym. Przemierzając otwarte tereny, napotkamy ocalałych, którym możemy pomóc, ale również z nimi porozmawiać. Pomijając wiadome zagrożenie ze strony zombie musimy uważać na kontrolujące dzielnice gangi. Eksplorowanie zabudowań oraz pojazdów to niezwykle ważna czynność, dzięki niej tworzymy np. broń bądź apteczki, niepotrzebne składniki sprzedajemy u miejscowych handlarzy. Zamknięte drzwi i skrzynie otwieramy wytrychami, początki mogą lekko zniechęcić, jednak po kilku próbach nabierzemy znacznie większego doświadczenia, do skuteczniejszego wyszukiwania przedmiotów użyjemy specjalnego zmysłu przetrwania. Przeciwników jest naprawdę sporo, zombie przybierają najróżniejsze formy, w dzień najniebezpieczniejszymi z nich potrafią być biegacze zwani Wiralami, posiadający pozostałości cech ludzkich, są niesamowicie szybcy, unikają ciosów i pokonują liczne przeszkody. Wyobraźcie sobie, jakie było moje zaskoczenie, kiedy podczas potyczki właśnie taki osobnik przemówił ludzkim głosem, zawahałem się wtedy, a on zaatakował. Menu gry skrywa mapę obszaru, dostępne zadania, ekwipunek z zasobami i zebranymi przedmiotami kolekcjonerskimi. Zakładka Plany pomaga tworzyć różnego rodzaju ulepszenia głównie do walki. Zrezygnowano ze stołu rusznikarskiego, za jego pomocą mogliśmy choćby w „Dead Island” zmodyfikować broń oraz ją naprawić, tutaj dokonujemy tego na bieżąco. Po kilku zabiegach konserwacjach nasze oręże stanie się bezużyteczne, wtedy będziemy musieli je rozmontować i znaleźć coś nowego.
„Dying Light” dysponuje ciekawą fabułą, licznymi zwrotami akcji, dodatkowo mnogość interesujących misji pobocznych sprawi, iż przeżyjemy wiele emocjonujących chwil. Jak każda produkcja posiada również wady, przeciwnicy potrafią utknąć pomiędzy ścianami budynku lub przenikają przez powłokę dachu. Do końca mało zrozumiała, bywa dla mnie walka z prawą ręką Raisa, w pewnym momencie straciłem nagle swój ekwipunek, a nawet nie zostałem pojmany. Miałem dziwne wrażenie, jakby ta cała potyczka była mocno wymuszona. Jednak poza tymi kilkoma argumentami pozycja wyjątkowo udana i klimatyczna bez wątpienia godna polecenia.
Dying Light 2. Stay Human recenzja >>>
Recenzja Dying Light The Following Enhanced Edition – Część druga DLC >>>
Zagłosuj na Dying Light The Following Enhanced Edition >>>
Wymagania sprzętowe Dying Light The Following Enhanced Edition >>>
Recenzja książki Dying Light. Aleja Koszmarów - Raymond Benson >>>
Zobacz i oceń galerię Dying Light The Following Enhanced Edition >>>
Mnie też bardzo podoba się jedynka, która jest poważniejsza, lubię tę dbałość o szczegóły, mgliste poranki pokrywają wilgocią szyby porzuconych samochodów, materiałowy dach pęka pod wpływem upadku z dużej wysokości, światło latarki naturalnie nie doświetla krawędzi zwiedzanych obszarów, powodując, że noc bywa jeszcze bardziej przerażająca, wschody i zachody słońca wyglądają fenomenalnie. Stay Human polega głównie na bieganinie, znacznie mniej uwagi poświęcono fabule, może planowane dodatki podwyższą jej notowania.
Mnie część pierwsza podobała się bardziej, przechodziłem ją kilka razy, do najważniejszych plusów gry zaliczam: ciekawą bardziej spójną fabułę, możliwość używania broni palnej no i dającą dużo frajdy jazdę buggy. Motyw z wielkimi przeciwnikami, o których pisałeś, jest faktycznie trochę dziwny, tego typu zabiegi występują również w Dying Light 2, rozumiem postępujące zmiany genetyczne, ale płonący, elektryzujący lub kwasowi przeciwnicy to lekka przesada.
Grałem w Dying Light, jednak nie doświadczyłem tam tego specyficznego klimatu apokalipsy, który miał Dead Island. Nowy tytuł wydaje się jak dla mnie trochę przekombinowany, parkour jest ok, ale te nocne super zombie i wielkie mutanty już do mnie nie przemawiają.
Dodaj komentarz